Pożar w Mechowie
Dom jednorodzinny będący jednocześnie sklepem spożywczo-przemysłowym w nocy z poniedziałku na wtorek został całkowicie strawiony przez ogień. Rodzina ledwo uszła z życiem. Mieszkańcy na boso wybiegli z palącego się budynku. Akcję gaśniczą prowadziły cztery zastępy straży: dwie JRG Puck, OSP Darzlubie i OSP Leśniewo.
Rodzina państwa Stromskich straciła dorobek całego życia w niecałą godzinę. Ogień w ich domu i sklepie znajdującym się w tym samym budynku, pojawił się w nocy. Gdyby nie sąsiedzka czujność, doszłoby do jeszcze większej tragedii.
– Akurat kładłem się spać – opowiada Mieczysław Stromski, pogorzelec z Mechowa. – Usłyszałem stukanie do okna. Okazało się, że to sąsiad, który zauważył płomienie w drugiej części budynku.
Pan Mieczysław wstał i obudził pozostałych domowników. Ci czym prędzej wybiegli na zewnątrz – i dobrze. Ogień zdążył już opanować większą część domostwa. Chwilę później przyjechały zastępy straży pożarnej.
– Zgłoszenie o budynku całkowicie stojącym w płomieniach otrzymaliśmy ok. godz. 24:28 – relacjonuje mł. asp. Krzysztof Minga, oficer prasowy KP PSP Puck. – Zadysponowano dwa oddziały JRG Puck, OSP Darzlubie i OSP Leśniewo.
Ratownicy na miejscu zastali pożar w zaawansowanym stadium rozwoju. Na szczęście wszyscy mieszkańcy byli na zewnątrz. Szybko zabezpieczono miejsce zdarzenia i podano 4 prądy wody, aby opanować płomienie.
– Strażacy zaangażowali się w pomoc właścicielowi przy wynoszeniu najcenniejszych rzeczy ze sklepu – dodaje rzecznik prasowy puckiej straży.
Nocny pożar w Mechowie pozbawił dachu nad głową oraz miejsca pracy całą rodzinę. Z dymem poszedł niemal cały dobytek. Wstępnie straty oszacowano na ok. 200 tysięcy złotych. Budynek nie nadaje się do zamieszkania i wymaga rozbiórki. Pożarnicy wstępnie wskazali przyczynę zdarzenia – zaprószenie ognia przez nieostrożność osób dorosłych. Wskazuje na to miejsce, z którego ogień przedostał się dalej – to kotłownia.
Niestety znalezienie przyczyny nie pokryje strat materialnych i nie uspokoi roztrzęsionych domowników. Ci mieli żal do władz gminy, że opieszale zajmowali się ich sprawą.
We wtorek po godz. 14 na miejscu pogorzeliska pojawił się zastępca wójta Jerzy Tkaczyk razem z Bartłomiejem Selke z UG Puck. Samorządowcy sporządzili niezbędną dokumentację i podpowiedzieli kolejne kroki prawne. Gmina zapewni pogorzelcom finansowe wsparcie pogorzelcom w wysokości od 5 do 7 tys złotych – tłumaczy Jerzy Tkaczyk. – Resztę zezwoleń trzeba załatwiać m.in. w starostwie.
Cała urzędnicza procedura może potrwać nawet kilka tygodni. W gminie zapewniają, że dołożą starań, aby sprawy nabrały właściwego w tej podbramkowej sytuacji tempa. Natychmiastowa reakcja dała skutek – wizyta w starostwie nie trwała dłużej niż 10 minut. Po załatwieniu dokumentów pogorzelcy rozpoczęli rozbiórkę.